piątek, 27 lipca 2012

26.07.12 Milion obrazków bez chachulenia

Kolejny dzień za nami... To straszne jak szybko leci ten czas. Dni ubywa a jeszcze tyle chcielibyśmy zrobić. Jednak zacznijmy od początku. Dzień dzisiejszy rozpoczął się o 7.30 Eucharystią. Dziś już bez szaleństw i rozdzielania naszej małej wspólnoty- wszyscy zebraliśmy się w kaplicy w Domu Pokoju. Później śniadanie po którym udaliśmy się do swoich zadań.  







I tak: Jana oraz Jarek udali się na zewnątrz aby malować bramę. Dziś obyło się bez taplania się w farbie- Jana dojrzewa:)  









Z kolei Maria z Tadeuszem rozpoczęli dekorowanie korytarza kwietnymi ornamentami.


  




Ukończone dzieło będzie można podziwiać jutro na blogu (mam nadzieje). Ale efekty już powoli widać i jest ślicznie:)





Iwona z Olą i Ale zaczęły żmudną pracę... a może ją kontynuowały- ja już nie ogarniam „Kto? Gdzie? Kiedy?”. W każdym razie nasze dzielne niewiasty otworzyły manufakturę i przygotowywały cegiełki- woreczki z obrazkiem z listkiem z drzewa oliwnego i różańcem. Mam wrażenie że zrobiły ich miliony:)



Kaśka jak zwykle wybrała się na zakupy:) Oczywiście nie kupowała suwenirów tylko załatwiała bardzo ważne sprawunki. Jako że wybrała się bez taczki nie zostało to uwiecznione na zdjęciach:)








Natomiast ja dostąpiłam dziś wielkiego zaszczytu. A mianowicie miałam okazje przygotować obiad razem z siostrą Przełożoną. Nie wiem jak to możliwe ale w kuchni wreszcie zapanował porządek. Pomimo moich bałaganiarskich skłonności. A jednak można?!? Cieszę się, że siostra ze mną wytrzymała:)












Jednak to dzisiejsze popołudnie było bardzo niecodzienne. Chętni w składzie Marysia, Olka- Demolka, Kaśka , Gunia oraz kl. Tadeusz wybrali się do Kościoła Świętej Anny.  









Modlitwa w miejscu narodzenia Maryi






    Niesamowite, że mogliśmy być tam w święto św. Anny i
 św. Joachima. 













Nasza pani archeolog pierwsza zagłębiła się w ruiny kościoła Bizantyjskiego. Już wiemy, że poszukuje cystern... albo sadzawki Betesdy.

Oto właśnie my wypatrujemy Nimfy Wodnej w Cysternie:)

Tadeusz wyjaśnia pisma jakieś napotkanej muzułmance.

Ona jednak umie czytać... tylko jej się nie chce:)


Fajnie, że wspólnota jest po to aby podtrzymywać




i dawać oparcie :)



Zaczęliśmy szaleć i Tadziu postanowił zrobić nam zdjęcie z perspektywy leżącej...


niestety ucierpiała jego śnieżnobiała koszulka. Doceniamy poświęcenie i dziękujemy za fajną fotę.


Kościół św. Anny słynie z niesamowitej akustyki. Oczywiście musieliśmy ją sprawdzić- zaśpiewaliśmy "On jest tu" (pozdrowienia dla ks. Przemka). Było przecudnie.

Modlitwa w romańskim kościele.

Po powrocie z kościoła wszyscy wróciliśmy do swoich zadań. Mi udało się dołączyć do malujących bramę... tak wrócę do domu z opalenizną na robotnika:)


Dzień zakończyliśmy wspólnymi nieszporami.


Jednak niektórzy nie potrafili pogodzić się z końcem dnia i kontynuowali pracę manufaktury. Tym razem zadanie polegało na włożeniu do woreczków figurek Dzieciątka Jezus. 


Po długich rozmowach z s. Szczepaną i większością ekipy na temat domu i życia dzieci oraz sióstr większość z nas wreszcie poszła spać. Nie tylko w domu ale także w mieście panuje cisza. Muzułmanie już zakończyli swoje modlitwy w świątyni (kolejne o 4 rano). Jako że to już raczej mój ostatni wpis na blogu (Bogu dzięki) to chciałam się z Wami wszystkimi podzielić jak bardzo był to niesamowity czas i jak bardzo chciałabym każdemu z naszej ekipy podziękować... A wiecie co? Ja to nawet zrobię
Siostrze Szczepanie i Siostrze Donacie dziękuję, że z nami wytrzymały, że nas do siebie przyjęły i pozwalały nam na małe chachulenie:) I za wiele więcej
Księdzu za to, że było tak FAJNIE
Jarowi za to, że pokazał mi wejście do kościoła na Górze Tabor
Tadziowi za wszystkie potyczki słowne
Łukaszowi za to, że wyprasował mi sukienkę 
Kasi za to, że gdyby nie Ona to nie zaprzyjaźnili byśmy się tak z Candym
Olce za wszystkie przygody z cyklu "Gunia i Szuba w Jerozolimie"
Iwonce za to, że czuwa i jest naszą kochaną ciocią
Janie za jej dobry humor... nawet jeśli czasem gdy widziałam ją z tym bijącym w oczy optymizmem to miałam ochotę rzucać czym popadnie
I wreszcie Marysi... za jej barwę głosu (ja ją po prostu kocham) i za to, że czasem czuje się jak Tadziu:)
Dobrze... kończę już ten wpis bo się poryczę. Jeszcze tylko dwie sprawy.





Po pierwsze chciałam złożyć na tym miejscu życzenia imieninowe wszystkim Annom. Przede wszystkim mojej siostrze oraz Mamie Marysi i Ani z Krakowa, która wyjechała wczoraj.
"Niech cię Pan błogosławi i strzeże.  Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem."     Lb 6, 24-26







I ostatnia rzecz dla tych którzy zastanawiają się, co znaczy chachulić:
http://www.poznan.pl/mim/slownik/words.html?co=word&word=chachuli%C4%87

W Panu
Gunia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz