sobota, 30 czerwca 2012

29 czerwca (sobota) - Z radością!

Mimo iż wpis powstaje w dniu dzisiejszym (sobota, godzina 9.21czasu lokalnego) to dotyczyć będzie rzecz jasna dnia wczorajszego :)


 W piątek z podkrążonymi co niektórzy z niewyspania oczami (gorączkowe nocne pakowanie), lecz pełni radości i z uśmiechami na twarzy, zjawiliśmy się w piątkowe przedpołudnie pod ASD- (Arcybiskupim Seminarium Duchownym). Wspólnie raz jeszcze spotkaliśmy się z naszymi bliskimi i po zapakowaniu wszystkich naszych bagaży do samochodów udaliśmy się na lotnisko skąd o 17.50 wylecieliśmy do Warszawy. O ile ks. Paweł Skrzypczak -znany niektórym jako Abuna zadbał o to byśmy mieli czym tam dojechać, to Padre, wraz z AKM-owiczami,naszymi rodzinami i znajomymi zadbali o nasze  piękne pożegnanie. Muszę przyznać, że komitet pożegnalny  w postaci grupy "poprzebieranych" misyjnie ludzi i w dodatku z afrykańskimi głośnymi  instrumentami zrobił na lotnisku nie lada furorę, zarówno wśród dzieci jak  i dorosłych :) Po lądowaniu w Warszawie mieliśmy trochę czasu do kolejnego lotu do Tel Avivu, dlatego też wspólnie spędziliśmy czas na rozmowie głównie odnośnie naszego wyjazdu. Kiedy przygotowywaliśmy się do uczestnictwa w tym doświadczeniu stworzyliśmy coś co nazwaliśmy kontraktem- dotyczącym zasad jakie będziemy stosować wobec siebie zarówno podczas przygotowań jak i samego pobytu w Jerozolimie. Najważniejsze nasze założenie - to praca. Jest to dla nas główny cel wyjazdu i chcemy dać z siebie jak najwięcej-pokonując własne słabości, lęki a czasem być może i brak wiary w to, że dane zadanie będziemy w stanie wykonać. Jednakowoż cokolwiek będziemy czynić czyńmy to właśnie z radością! Myślę, że ważne podczas tej rozmowy było ponowne odczytanie wszystkich punktów naszego "kontraktu" na dzień przed rozpoczęciem naszej misyjnej przygody w Jerozolimie. Jednym z punktów wspólnie stworzonych, który zrobił na mnie największe wrażenie jest stwierdzenie iż  chcemy być dla innych darem a nie ciężarem. Sądzę, że to proste sformułowanie jest bardzo uniwersalne i może odnosić się do każdego z nas, zarówno naszej grupy misyjnej  jak i każdego człowieka. Po spokojnym locie znaleźliśmy się 03.30 w Tel Avivie a stamtąd busem udaliśmy się już do "naszego" Domu Pokoju. Wschód słońca o 5 nad ranem i widok na całą Jerozolimę to niesamowite wrażenie, nieważne czy ogląda się go po raz pierwszy, drugi czy któryś z kolei. Mogę tylko powiedzieć, że podczas gdy w chwili obecnej cała lub prawie "ekipa jerozolimska" smacznie śpi, ja walczę z komputerem tworząc ten wpis, myślę o słonecznej Jerozolimie, niezapomnianych chwilach jakie z pewnością tutaj przeżyjemy, przypominają mi się słowa piosenki " And I think to myself,what a wonderful world!".

Iwonka



1 komentarz:

  1. No i oczywiście znowu przeczytałam:P:D
    Prócz tego, że dopatrzyłam się małego błędu rzeczowego (wpis,jak rozumiem, powstał dzisiaj o 9.21 czasu jerozolimskiego, a dziś jest sobota;-)), to cała reszta na maksa mnie cieszy:) Pozdrówcie Sisters i Ala';-). I działajcie dzielnie:).

    OdpowiedzUsuń