środa, 4 lipca 2012

4 lipca (środa) - Nie tylko o pracy (bo ile można)

Początkowo w mojej dzisiejszej relacji miała być jedynie krótka informacja o naszej pracy, jednakże w pewnych przypadkach "wolność dzieci Bożych" jest przez kogoś naruszana, a więc do dzieła. 


Dzisiejszy dzień zaczął się Mszą Świętą o godzinie 7.00, następnie o 7.30 było śniadanie, po którym wszyscy ochoczo i "z radością" ruszyli do prac, które zostały przydzielone dla nas przez Siostrę Szczepanę. 

Brygada ogrodnicza w osobach Ksiądz, Jarek, Tadek, Aga, Jana i Kasia, ruszyła do porządkowania ogrodu Sióstr, 









natomiast Ola, Marysia i Iwona porządkowały bawialnię. 








A gdzie Łukasz? 


A tu niespodzianka! Łukasz przejmuje kuchnię, Siostra Lidia jutro leci do Polski i z wielką trwogą przekazuje nam kuchnię. Wygląda na to, że to my będziemy dowodzić w kuchni. Ale powiedziała, że jeszcze jutro ugotuje nam obiad.

Po obiedzie  praca dalej wrze, lecz nastąpiła mała zmiana.



 Do brygady ogrodniczej dołączyła Ola, 



a Kasia (czyli ja) układała płytki na murku przy placu zabaw (pozdrowienia dla Abuny i Michała). 
Reszta dalej kontynuowała swoje prace czy to w bawialni czy w ogrodzie. Trzeba jeszcze podziękować Jarkowi, który przyniósł ze sklepu nowe narzędzia i rękawiczki.




I tu by można zakończyć pierwszą część kroniki, ale to nie koniec: a mianowicie okazało się, że jutro przyjeżdża Siostra Rafała z Betlejem i trzeba było posprzątać po remontach w łazienkach oraz podwórze. Natomiast Łukasz z Siostrą Szczepaną pojechali wieczorem jeszcze do Betlejem.

Tak wyglądał dzisiejszy dzień pracy w Domu Pokoju. Nudnie i monotonnie. Można dodać, że brygada ogrodników jest bardzo rozśpiewana.

A teraz druga część mojego wpisu. (dla wytrwałych)

(Jak by to ująć.) Sens doświadczenia misyjnego, według mnie, jest tylko wtedy gdy posiada ono cztery wymiary: chrystologiczny, eklezjalny, apostolski i personalny. Na pierwszym miejscu zawsze powinno być oddanie chwały Chrystusowi, uwielbienie Go w sposób całkowity. Nie praca jest najważniejsza, lecz uwielbienie Chrystusa Zbawiciela poprzez nią. 
Doświadczenie misyjne jest "w Kościele", dajemy siebie Chrystusowi, lecz także Kościołowi lokalnemu jak i powszechnemu. Działamy w Kościele dla Jego rozwoju i dobra. Wspierając Go modlitwą i pracą, dokładamy swoją cegiełkę.
Celem tego doświadczenia misyjnego jest pomoc Siostrom Elżbietanką i dzieciom, które w tym Domu Pokoju mieszkają, aby ich funkcjonowanie stało się łatwiejsze, a zwłaszcza by dać cząstkę siebie drugiemu człowiekowi, wzbudzić uśmiech na ich twarzy.
Dając wiele z siebie, jeszcze więcej się otrzymuje. Bóg nie zapomina o dobru, które się przekazało, ono wraca do nas jeszcze bardziej pomnożone. Czas doświadczenia misyjnego jest czasem, kiedy dane jest szczególne spotkanie z Panem, z Jego Miłością, która jest nie przebrana. Ale to także czas kształtowania własnej drogi życiowej, zastanowienia się nad swoim powołaniem, pracy nad sobą i swoim charakterem. Bardzo często jest to zaparcie samego siebie, wzięcie na swe barki krzyża i pójście za Zbawicielem. 
Praca czasami jest ponad siły, zmęczenie daje się we znaki, ale "wszystko mogę w tym, który mnie umacnia". Jeśli sobie się uzmysłowi, że doświadczenie misyjne to nie tylko praca, lecz coś zdecydowanie więcej, to wszystko staje się łatwiejsze.


(P.s. Za dni kilka w Jeruzalem zacznie się Ramadan, święty miesiąc dla Muzułmanów, w tym czasie nie mogą brać ślubów. Ze Starego Miasta dobiegają odgłosy wielu wesel, które się teraz odbywają, by zdążyć przed tym bardzo ważnym okresem dla wyznawców Allaha)

Ad maiorem Dei gloria
Kasia


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz