czwartek, 19 lipca 2012

19 lipca (czwartek) - Na bogato!

Dostałam dzisiaj ważne zadanie - napisanie relacji z naszego nocnego czuwania w Bazylice Grobu Pańskiego.
Brzmi to niesamowicie intrygująco, więc postaram się teraz to wszystko opisać.
W dzień Kasia leciała do Bazyliki, aby umówić się na czuwanie. Wróciła dopiero przed obiadem z informacją, że jak chcemy, to możemy przyjść o...pierwszej w nocy, bo wtedy wypuszczają czuwających od 21(momentu zamknięcia Bazyliki) pielgrzymów! Ale(uwaga!) nikt nie daje nam gwarancji, że będziemy mogli wejść do środka. Jednak nasza grupa jest mega ambitna, dlatego postanowiliśmy wyruszyć o 24:45 z Góry Oliwnej przez stare miasto do Bazyliki. Z tej przyczyny wszyscy (no, prawie wszyscy ;}) poszli spać duuużo wcześniej, niż zwykle.
Prawie punktualnie o 24:45 wyruszyliśmy ośmioosobową grupą (ks. Przemek, Jaro, Tadziu, Marysia, Aga (Gunia), Kasia (Nana), Ania i ja)w kierunku naszego nocnego celu. Szliśmy dość szybko, bo Ania kilka razy prosiła zwolnić tempo :) Widocznie tak się śpieszyliśmy na nasze długo oczekiwane czuwanie.
Dlatego jakie było nasze rozczarowanie, gdy staliśmy pod zamkniętą bramą...


Jednak Ksiądz zaproponował trochę inną formę czuwania... pod bramą! Na co wszyscy chętnie się zgodzili w nadziei, że za jakiś czas Pan Arab odźwierny nam ją otworzy. Zaczęliśmy nasze niesamowite, nietradycyjne i radosne czuwanie :D modlitwą różańcową (a nie było to łatwe przy 35 stopniach, niełatwym dniu pracy i zarytej nocce!). Dlatego, aby nie zasnąć, odmawialiśmy po kolei wszystko! Później przeczytaliśmy Godzinę Czytań z Liturgii Godzin. Pod koniec modlitwy różańcowej z uliczki obok pojawiło się dwóch Izraelskich policjantów, którzy na nasz widok aż zgłupieli! Co może robić grupa młodzieży o 3:30 pod zamkniętą bramą do Bazyliki? Jednak po długich rozmowach z wyżej stojącym zdecydowali iść dalej i nie zaczepiać nas.
 Dalszym punktem była Droga Krzyżowa. Każdy z nas czytał jedną stację, a Ksiądz ugruntowywał przeczytaną informację wspaniałymi mini kazaniami (tak, pamiętamy mimo tak późnej godziny i zmęczenia) :) Jedyną przeszkodą w skupieniu były... koty, które natrętnie łaziły wszędzie! Skakały po dachach, biegały po ulicach i czaiły się na nasze rzeczy, które stały kilka metrów od miejsca naszej Drogi Krzyżowej. Pod koniec już na tyle nie mogliśmy się skupić, że Tadziu musiał na nie furczeć(tak to nazwijmy, ale to działało!) :)






Gdy po skończeniu Drogi Krzyżowej (ok. godz. 4:30) nam nadal nie otworzono bramę, zdecydowaliśmy wrócić. Po drodze jeszcze odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia, aby nam łatwiej się szło pod stromą górkę. I wreszcie ok. 5 nad ranem dotarliśmy do Domu Pokoju.


                                                                                   O ile to co Jana opisała powyżej działo się w nocy o tyle dzisiejszy dzień wyglądał tak:















(wspomniany w tekście utwór przy którym z radością sprzątał Tadziu :))

Dzisiejszy dzień jak zwykle obfitował w wydarzenia. Z racji czuwania w Grobie Pańskim nasz dzień rozpoczął się nieco później, ponieważ śniadanie mieliśmy ok. 9.45. Po śniadaniu udaliśmy się do swoich obowiązków. Część ekipy powróciła do garażu, część udała się do kuchni by tam przy dźwiękach muzyki z radością przygotowywać obiad, ja z kolei jak zwykle z radością wstawiłam pranie dla całej grupy J 7 pralek !, cały dzień towarzyszyły nam dzisiaj wybuchy fajerwerków, ponieważ muzułmańska młodzież świętuje dziś wyniki matur. Niedługo po śniadaniu przyjechał do nas szejk Ibrahim, którego Kasia i ja miałyśmy okazję poznać w ubiegłym roku, kiedy to zaprosił naszą 8-osobową grupę wraz z s. Szczepaną na kolację ramadanową. Szejk zabrał rzeczy, które zostały wcześniej przez Siostrę i nas przygotowane tak by móc je zawieźć Beduinom na pustynię. Podczas pakowania rzeczy do samochodu pierwszy raz miałam okazję zobaczyć tutaj skorpiona, niestety lub stety szybko został uśmiercony- ale nie ja to uczyniłam. Dzisiaj w naszym domu przez chwilę gościła także grupa pielgrzymów z Polski, którzy zwiedzali dom, przydomową kaplicę, a także podziwiali figurę Pana Jezusa, stojącą przy kaplicy. Po obiedzie, który jak zwykle był wyśmienity, Tadziu z nieukrywaną radością przygotowywał muffinki, a dziewczęta Aga i Ania (wolontariuszka pracująca w Krakowie), zajmowały się przebieraniem cebuli, sprzątaniem i szykowaniem równie wybornej co obiad kolacji. Marysia dzielnie walczyła ze zmęczeniem i upałem tworząc prezentację, foldery o Domu Pokoju, natomiast Ola i ja oddałyśmy się cerowaniu skarpetek. Przy cerowaniu owym należy wspomnieć iż czułyśmy się jak na spotkaniu koła gospodyń wiejskich, gdzie przy muzyce najpierw Adele i lubiany przez pewnego M. utwór Someone like you, następnie śpiewie (najlepiej wyszło nam Długość dźwięku samotności- Myslovitz). Ola dzięki perfekcyjnemu cerowaniu dziecięcych skarpetek może tym samym pochwalić się kolejnym talentem na długiej już liście umiejętności: gastronomiczne, muzyczne, kabaretowe, techniczne, informatyczne, nawet baletowe i wszystko to czyni z charakterystycznym dla siebie wdziękiem i szelmowskim uśmiechem :)  Po kolacji Tadziu w radosnych podskokach razem z Agą i wspomnianą już  Anią zmywali naczynia przy czym Tadziu miał nad wyraz dużo energii, może dlatego, że towarzyszył mu pewien utwór Rubika :) Ukoronowaniem wieczoru była wieczorna Eucharystia, która odbyła się po raz pierwszy na świeżym powietrzu, przy świecach i fajerwerkach w cudowny sposób rozświetlając całą Jerozolimę, ponieważ Muzułmanie rozpoczęli dziś Ramadan i w chwili gdy piszę tego bloga za oknem rozbrzmiewa muzyka i bębny. Podczas kazania ks. Przemek mówił o jarzmie jakie każdy z nas powinien nosić w imię miłości do Jezusa Chrystusa a także, by tak jak mówił Jerzy Popiełuszko, „ zło dobrem zwyciężać”. Jak ciężko jest nam te proste słowa wprowadzać w czyn każdego dnia. Każdy dzień jest z jednej strony taki sam a z drugiej tak inny, pełen wrażeń, słów i wydarzeń zapadających w pamięć a także refleksji przemyśleń. Nasz pobyt w Domu Pokoju powoli dobiega końca, z piątku na sobotę wyjeżdżają dwie osoby  ks. Przemek i Łukasz. Każdy z nas w głębi ducha z pewnością zastanawia się jak będą wyglądać te dni oraz jakie ciekawe wydarzenia będą miały miejsce.  Z pewnością będą to wyjątkowe dni jak i cały nasz pobyt.

Jana i Iwonka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz